poniedziałek, 24 lutego 2020

Życie nie polega tylko na obronie. Czasem ratuje nas atak


Czasami ludzie ranią innych mocniej, niż są w stanie znieść. I bywa też, że nie potrafią prosić o pomoc. Są tak omotani własnym bólem, że zadają ciosy wszystkim wokół. 

Kino

mroczny elf

Nippon Sierota Ok. 25 zim Złodziej, bard grający na mandorze, syn Koryntu Sztylet, łuk i zatrute strzały Mała, skórzana torba Wieczny uciekinier

Jeśli ktoś zapyta tego wysokiego, trochę za bardzo szczupłego młodzieńca obdarzonego niemal kobiecą urodą podkreślaną dodatkowo przez falowane, opadające aż na łopatki kruczoczarne włosy i wydatne usta, o jego pochodzenie, na początek z pewnością oberwie twardym, ostrzegawczym spojrzeniem pary ametystowych oczu. Jeśli natomiast będzie na tyle głupi, by naciskać dalej, dowie się, że przybył z dalekiego Nipponu i chwilę potem prawdopodobnie zauważy, jak Kino wyciąga lewą rękę w kierunku pochwy ze sztyletem. To ostatni moment, by zmienić temat rozmowy albo ulotnić się na cztery wiatry, bo jeśli poprosisz go o podanie bardziej szczegółowych danych, możesz być pewny, że nim zdążysz w jakikolwiek sposób zareagować, skończysz z przeciętą tętnicą szyjną. Jeśli liczysz na to, że później nawiedzą go wyrzuty sumienia, jesteś skończonym debilem, ponieważ elf ten przez całe swoje krótkie, ale za to niezwykle trudne życie nauczył się jednego - nie należy okazywać przed nikim swoich słabości, a za taką uznaje fakt, że jego matka zmarła w połogu, zaś ojciec niespełna sześć lat później został zamordowany przez któregoś z wysłanników Chaosu. On sam natomiast, by nie pójść przedwcześnie w ich ślady, zaczął kraść, co czyni po dziś dzień. To jeden z wielu powodów, dla których musi stale zmieniać miejsce pobytu, by nie skończyć na stryczku. Na całe szczęście siły zła, które zabrały życie jego rodzicowi, pozwoliły odejść we względnym spokoju Bucefałowi, siwemu ogierowi, więc uciekając przed żandarmami, czy innym pościgiem nie musi liczyć jedynie na swoją kondycję fizyczną, która z powodu permanentnego niedożywienia może go w każdej chwili zawieźć. Nie oznacza to jednak, że za każdym razem można go spotkać w towarzystwie tego zwierzaka, którego obecność przy boku odzianego w stare łachy szatyna mogłaby łatwo wzbudzić niepotrzebne podejrzenia, jednak koń zawsze podąża za nim na tyle blisko, by w każdej sekundzie móc być wezwanym przy pomocy jakiegoś drobnego zaklęcia. Niestety ta sztuczka udaje się jedynie wtedy, gdy chłopak obcuje z w pełni oswojoną istotą oraz może poruszyć palcami u rąk, czego większość jego wrogów zdążyła się już nauczyć. Drugim , tym razem wciąż w dużej części dzikim, towarzyszem tego rzezimieszka, na którego ma zdecydowanie mniejszy wpływ jest wiewiórka szara, siedząca przez większość czasu na jego ramieniu, w której lepkie łapki już nie raz wpadały co cenniejsze kosztowności, które potem wymieniał na całkiem spore zapasy najpotrzebniejszych do przetrwania przedmiotów. W swoim postępowaniu kieruje się zasadą, że bezpieczniej jest być stroną atakującą niż atakowaną, co w połączeniu z tymi nielicznymi momentami, gdy pozwala sobie na zrzucenie poważnej, niejednokrotnie zdecydowanie zbyt hardej maski i odkrycie przed światem swojej prawdziwej porozrywanej na miliony kawałków, płaczącej niepowstrzymanym wodospadem olbrzymich łez, duszy świadczy jedynie o tym, że gdzieś w głębi serca marzy o odrobinie zrozumienia i miłości, której już dawno nie doświadczył.

NC

Odautorsko

24 komentarze:

  1. [witamy w naszych skromnych progach ;) Dobrze się u nas baw i zapraszam do siebie. Elfów nigdy za mało ^_^ a ja lubię elfy]

    Isaris

    OdpowiedzUsuń
  2. [A czy musi takowy być? raczej nie. Każdy pomysł dobry, nawet ten spontaniczny.
    Isa krąży po świecie i zagląda do wszystkich zakątków. Przeważnie zabiera listy, małe pakunki, do dużych się nie bierze, bo zwracałby zbytnia uwagę i często zdarza się jej coś zgubić. Mogliby się spotkać podczas nocnego postoju ]

    Isa

    OdpowiedzUsuń
  3. [może i być błyskotka... nie zagląda do zwartości paczek ^^
    Raczej nie ... jak wena jest to wtedy pisze co mi pierwsze wpadnie, zatem śmiało możesz spróbować. Jak nie będzie ci szło to powiedz sama zacznę.
    Nie przejmuj się, dasz radę.
    Podpowiem, że zatrzyma się w środku lasu, gdzieś koło strumyka]

    Isa

    OdpowiedzUsuń
  4. [dobrze jest;)]

    Bez pośpiechu opuszczała kolejną wioskę. Nie było tam nic poza biednymi wieśniakami, którzy nieufnie spoglądali na każdego obcego, który obok nich przejeżdżał. Nie dziwiła się zbytnio, bo te tereny sporadycznie i dla sportu najeżdżali Skaveni, przez co populacja skutecznie i metodycznie malała. Coś jej się wydawało, że niedługo nikogo już nie zastanie, jeśli przyjdzie jej jeszcze zapuścić się wte okolice. Przystanęła nieopodal tylko po to by napić swego siwowłosego czterokopytnego towarzysza. Ich historia "przyjaźni" była dłuuga. Z reguły zwierzęta były jak najbardziej wyczulone na jej naturę i były dalekie od zawiązywania jakiś stosunków. Długo zajmowało jej okazywanie, że z jej strony nic ogierowi nie grozi. Jednak to było wieki temu. Teraz byli ze sobą zżyci i pewnie by kogoś zjadła na przekąskę nim by pozwoliła, by stałą się krzywda.
    Zachrapał znudzony - sięgnęła do grzywy a potem w rowek w pobliżu uszu, aby podrapać.
    - pij, pij kochany... do zmroku jeszcze czas acz w drogę ruszać już trzeba, więc korzystać i pij.
    Westchnęła słysząc burczenie w żołądku. Dobrze, że nikt nie słyszał, bo by się spaliła ze wstydu. Albo i nie. Musiała się regularnie posilać, aby być w formie, w której aktualnie nie do końca była. Syknęła pod nosem, gdy ubranie otarło się o ranę. Goiło się jak wszystkie powierzchowne skaleczenia, jednak musiała zmieniać bandaże, aby leczyło się szybciej. Najprościej, by było gdyby się zmieniła, ale nie była w tym "stanie" w najlepszym humorze a jak wiadomo zły smok robi zniszczenia i to spore. Z przeczytanych do tej pory ksiąg wiedziała, że jej starsi bracia mieli paskudne maniery. Cóż lepsza nie była, acz łatwiej jej na pewno było mieszkając u zmiennokształtnych.
    Pokręciła głową. Na chwilę mignęła jej sylwetka jakiegoś rolnika, niezbyt zadowolonego z faktu, że jeszcze nie pojechała. Ah ci ludzie, tacy niecierpliwi - pomyślała zdegustowana podchodząc do konia, aby poprawić siedzisko i zebrać wodze, po czym przerzucając nogę nad grzbietem wsiadła przytrzymując torby na przodzie.
    Ruszyła w stępie narzucając kaptur. Czuła spojrzenia wieśniaków, ale szczerze mówiąc czuła do nich tylko litość. Po dłuższej jeździe wjechała do lasu. Była tu już parę razy, więc wiedziała, gdzie jest polanka a gdzie strumyk. W sumie jedno było w pobliże drugiego. Nie kłopotała się zbieraniem drewek na rozpałkę, gdyż nie miała potrzeby rozpalania ognia. Wyswobodziła konia z uprzęży i puściła go luzem aby mógł zakosztować wolności a sama wraz z rzeczami przeniosła się w pobliże wody, aby zmienić opatrunek, no i zażyć kąpieli. Zdjęła ciuchy, kładąc je w byle jaka nieskładną kupkę, po czym golusieńka jak Bogowie ja stworzyli weszła do wody rozplątując przesiąknięte turkusowa krwią bandaże.
    Irytował ją fakt, że tylko tego jednego w swej anatomii nie mogła zmienić.

    Isa

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozkoszowała się kąpielą, ale nie chciała tez zbyt długo się moczyć.
    Szkoda, bo było przyjemnie. Westchnęła chwytając materiał aby go przepłukać z krwi. Sięgnęła do małej torbę, gdzie trzymała maść, która użyła do obłożenia skaleczenia, przekryła na to wytworzony lód a potem zaczęła zawiązywać z powrotem bandaże.
    Ubrała się niespiesznie, ale zamarła słysząc rżenie swego konia, który "prosił" o pośpiech. Zmarszczyła brwi.
    Pospiesznie się ubrała i przyspieszonym krokiem przybliżyła się do swego obozu. Niby się nic nie zmieniło, gdyby nie fakt, ze jedna z toreb była otwarta. Podbiegła bliżej. Pakunek znikł.
    Cholera by to wzięła. Zwróciła się w kierunku konia, aby jego "spytać" czy nikogo tu nie było.
    Odpowiedział, że była... wiewiórka. No pięknie. Rozumiała by srokę, ale to małe futrzaste stworzonko?
    Nie, raczej nie.
    Chcąc nie chcąc zebrała swoje rzeczy i ruszyła drogą, którą wskazywał koń, jednak posłużyła się też węchem. Zguby się zwykle odnajdywały. Prędzej czy później. Pospieszyła konia, gdy wydawało jej się, że widzi jakiś zarys postaci w tle. Uśmiechnęła się sprowadzając mgłę, aby siebie ukryć i niepostrzeżenie się zblizyć.
    Z każdym też krokiem rósł ziąb i szroniły się konary drzew, gdy je mijała. Zmrużyła oczy.
    Mam cię - pomyślała okrążając teren aby znaleźć się na odległość wzroku. Zatrzymała konia.
    - Zdaje mi się, że masz coś mojego - zaczęła zimno - będzie dla ciebie lepiej, gdy to oddasz.

    Isa

    OdpowiedzUsuń
  6. - Na waszą zgubę raczej nie. W tym lesie aktualnie nie przebywa nikt inny oprócz nas. Zwierząt nie liczę.
    Zmrużyła oczy słysząc fałsz w jego głosie. Zapowiadało się... niedobrze dla tego młodzika.
    - Nieładnie tak kłamać - zaczęła prychajac na konia chłopaka, by sie uspokoił, bo wygladał na mocno przestraszonego. który z miłą chęcia dałby właśnie drapaka.
    W tym czasie, gdy rozmawiali zauważyła wiewiórkę bawiac się błyskotka i miała ochotę wybuchnąć śmiechem. Co jak co, ale raczej spodziewała się jakieś wrony czy sroki ale nie rudawego futrzaka.
    Wskazała palcem w tamtym kierunku.
    - Myślę, że wiesz o co chodzi. Lepiej by to oddała po dobroci - tymi słowami temperatura wokół zaczęła gwałtowniej spadać.
    Nikt nie musiał tutaj ginąć. Zawsze wolała pokojowe rozwiązania od tych bardziej drastycznych.
    Podjechała bliżej wbijając wzrok w wiewiórkę i przemówiła do niej w jej języku. Postronny obserwator pewnie pukał by sie w głowę słysząc i ogladając tę scenę.
    Wyciagnęła rękę w tamtą stronę. Westchnęła głebiej widząc jak płochliwe zwierze powoli schodzi z gałęzi
    - Maluchu, nie ma sie czego bać. Nie zjem cie. - mruknęła w wiewiórczej mowie a w ludzkiej: - wie, że nabroiła i tylko martwi się, co będzie z Wami, bo to nie wasza wina. - zauważyła łagodniej do mocno zadziwionego chłopaka. Jednocześnie zmniejszała chłód otoczenia.
    - Kocha Was - dodała - Jednak małego klapsa to bym dała. No tak - zauważyła oburzenie Liw - a teraz poproszę zgubę...

    OdpowiedzUsuń
  7. Nikłe światło świec padało na mahoniowe biurko i ciężkie, oprawione starą skórą tomiszcze. Ledwo dosłyszalnie drzwi komnaty się uchyliły, a do środka wemknęła się drobna postać. Herszt oderwał wzrok od pisma i rycin, z irytacją podniósł głowę by dostrzec jednego ze swoich najlepszych złodziei.
    - Czego chcesz? Ile razy mówiłem ci, że nie masz prawa tak po prostu sobie włazić do mojej komnaty? Możesz przeleźć przez każde drzwi każdego chędożonego domu w tym przeklętym mieście, przez te - nie możesz! - podniósł ton, patrząc w jej głęboko w oczy i dostrzegł, że nie przyszła na darmo. Jak zwykle, intencja na jej twarzy potwierdzała fakt, że nie była tak wyśmienitym aktorem, co łotrzykiem. - No, czego znowu chcesz, Nida?
    - Gdy byliśmy dziś z Edirem na zwiadach w północnej części miasta, rozdzieliliśmy się, i hmm... Ktoś próbował go okraść. - zaczęła spokojnie, całkowicie ignorując przyganę. - I udałoby mu się, gdybym tego nie dostrzegła. - na dźwięk tych słów, Kage wyprostował się gwałtownie w swoim fotelu, unosząc brwi wysoko. Stary złodziej był legendą miasta, mawiają, że ma oczy dookoła głowy i niejeden tracił dłoń gdy wyciągał ją w kierunku mieszka Edira. - Tak, wiem. Nietypowe, prawda? A jednak. Ale wracając... Chłopak prawie zwiał... - zaczęła, ale urwała, błądząc wzrokiem po regałach z książkami, które wypełniały komnatę. - Siedzi w loszku. Zaimponował mi. Pomyślałam, że bardzo by ci się spodobała taka osóbka, jest dość... hmm... - sprawiała wrażenie, jakby nie do końca chciała powiedzieć to głośno.
    - Czekaj. - warknął. Oparłszy dłonie na biurku, wstał gwałtownie. - Ty pomyślałaś, że by mi się spodobał i przywlekliście go tutaj? Jakiegoś złodziejaszka, który wyciągnął łapska do Edira? Jeszcze raz cie zapytam, czego ty, do cholery jasnej ode mnie chcesz?
    - Weź mnie ze sobą do Piwniczanki! - jęknęła błagalnie, wiedząc, że nie ma już pola do negocjacji. - Potrzebuję tego, ostatnim...
    - Nie zabiorę cię, Nida, nie poradzisz sobie. - urwał zimnym tonem, wracając na swój fotel. - Byle kogo nie zabiorę. Zejdź mi z oczu. I przyprowadź w końcu tego chłopaka.

    Kage

    [Trochę to trwało, jednak jestem już z powrotem i mam nadzieję, że jest jeszcze możliwość wątku :) Bardzo podoba mi się twoja postać, i ja mam ochotę wpakować ich w nie lada kłopoty :3]

    OdpowiedzUsuń
  8. [wena sie relaksuje xD]

    Przemówiła w wiewiórczym języku dosyć długo nim odwróciła się w jego stronę ponownie.
    - zdążyłam zauważyć, że to małe i psotne - westchnęła cicho nonszalancko opierając się o bok konia - nie zamierzam jej gonić, bo wiem ze się boi. Wszystkie zwierzaki takie są, gdy ja jestem w pobliżu.
    Wzruszyła ramionami. Nie zamierzała mówić, że znalazł by zgubę po zapachu. Zbyt długo wiozła błyskotkę, by jej nie "oznaczyć".
    - to prawda z czegoś trzeba, nie mniej sa także inne zajęcia niż kradzieź - zauwazyła. - Na dłuższą metę w końcu znajdziesz się przez to w więlkich kłopotach.
    Zmrużyła oczy.
    - Cóż przebywanie przy mnie grozi takową. - mruknęła pod nosem.

    [ehh moja wenka też umilkła]

    OdpowiedzUsuń
  9. Gdy weszła do loszku, nieśpiesznie ruszyła ku celi z więźniem. Panujące tu ciemności nie pozwalały jej ocenić sytuacji, toteż uniosła rękę i wyszeptała ledwo dosłyszalnie słowa mocy. W jej dłoni pojawiła się drobna kula światła, powoli wypełniając zakurzony loszek jasnoniebieskim blaskiem.
    - Ah, obudziłeś się w końcu. - mruknęła widząc niepokorne spojrzenie więźnia. Przyglądała mu się ciekawsko krótką chwilę, przywdziewając maskę obojętności, mimo że targały nią różne emocje. - Przystojniaczek z ciebie. Kage lubi ładne rzeczy. - zamruczała, a w jej oczach przez chwilę można było dostrzec pogardę. Odsunęła się od kraty, magiczne światełko zawisło w powietrzu a ona sama sięgnęła ku pęku kluczy wiszącemu u pasa. - Pewnie boli cię głowa. Wybacz, ale działałam impulsywnie. Poza tym, pilnujemy i dbamy o swoich braci. - Otworzyła celę, dalej lustrując elfa. Była bardzo drobna, o brzydkich, mysich włosach i ciemnoszarych oczach. Z całą pewnością gdyby chciał, mógłby ją szybko obezwładnić i opuścić loszek. Dobrze to wiedziała. - Zaprowadzę cię teraz do naszego szefa. Radzę dobrze dobierać słowa ostrożnie, nie należy do osób cierpliwych. Radzę też przemyśleć to co ci zaproponuje i nie działać porywczo. Nie będę wiązała ci dłoni, jeśli chcesz wyjść stąd cały, grzecznie pójdziesz ze mną.
    Nie czekając na nic, gestem dała mu znać, aby ruszył za nią. Odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku schodów, magiczne światełko powoli podążało za nią. U szczytu czekał ich kamienny korytarz, oświetlony licznymi kandelabrami, przystrojony nadgryzionymi czasem gobelinami, prezentującymi głównie pejzaże, wyścigi konne bądź już nie tak przyjemne dla oka sceny łowieckie. Pokonywali kolejne schody, mijając coraz to nowe osoby w bardzo zróżnicowanym przedziale wiekowym, jednak w większości ubranych w lekkie, skórzane zbroje. Nie kryli zaciekawienia prowadzonym przez Nidę przybyszem, jednak nie zaczepiali go, ani w żaden inny sposób niepokoili. Każdy wydawał się mieć swoje rzeczy na głowie.
    Przebyli dość długą drogę, gdy w końcu Nida przystanęła i złapała za klamkę ciężkich, drewnianych drzwi. Przelotnie rzuciła ostrzegawcze spojrzenie elfowi i weszła do środka. Oczywiście bez pukania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Jego koń stoi w stajni, wszystko co miał przy sobie jest w kufrze u naszego zbrojmistrza. - rzuciła pośpiesznie i nie czekając trzasnęła za sobą drzwiami.
      Pokój był niesamowicie obszerny, z całą pewnością nie wszystkie kwatery złodziei wyglądały w ten sposób. Panował tu półmrok. Ściany zdobiły regały zapełnione księgami, cenne obrazy i meble pełne świecidełek. Gdzieniegdzie można było dostrzec odrobinę roślinności, w odległym kącie stało łoże z baldachimem, obsypane poduszkami. W centrum komnaty, posadzkę zdobił ogromny szkarłatny dywan, a na nim ciężkie, mahoniowe biurko pełne pergaminu i ksiąg, oświetlane nikłym płomykiem świecy. Siedział przy nim postawny blondyn, o nieprzeniknionym wyrazie twarzy.
      - A więc poznałeś już twardą niczym skała Nidę. - rzekł z rozbawieniem opuszczając fotel. - To dobre dziewczę, chociaż trochę niewychowane. Proszę, zbliż się i usiądź. - wskazał na fotel po przeciwnej stronie biurka, a sam ruszył w kierunku okien, szczelnie zakrytych ciężkimi, aksamitnymi kotarami. Rozsunął zasłony, a do komnaty wlało się ciepłe, popołudniowe światło. Wrócił do biurka, uważnie przyglądając się obcemu. Nie krył zdziwienia i zainteresowania, zawiesiwszy wzrok na głęboko fioletowym spojrzeniu elfa.
      Pomyślałam, że bardzo by ci się spodobała taka osóbka. Niech cię cholera weźmie, Nida!
      - Moje imię to Kagnoarioe, zwą mnie Kage. Śmiem twierdzić, że spotkało cię szczęście, trafiając do mojego domu, w takich czy też innych okolicznościach. Z tego co mi wiadomo, próbowałeś okraść jednego z moich ludzi. Prawie ci się udało, co jest godne podziwu, naprawdę. - mówił, założywszy ręce na piersiach. - Chciałbym cię prosić, abyś opowiedział mi o sobie co nieco. - zmrużywszy oczy, uśmiechnął się niczym kot umazany śmietanką. Uprzejmość była jego niezawodnym sposobem, by poznać się na ludziach.

      Kage

      Usuń
  10. Parsknęła na konia w jego języku no co walnął większym fochem.
    - Tak, tak nie ma co się obrażać. Głodna nie jestem, ewentualnie lekko podirytowana zmarnowanym dniem i użeraniem się krnąbrną wiewiórka - mruknęła do konia na co ten wstrząsnął grzywą w odpowiedzi. Parsknęła znowu.
    A normalnie zaś:
    - przynajmniej jedno z Was nie straciło rozumu - zauważyła rozbawiona. Gwizdnęła głośno w las. Widziała, że jej koń w czasie tej rozmowy biega gdzieś po lesie tak beztrosko, jakby nie interesowało go co tutaj się wyprawia. Niektórzy to mieli dobrze.
    Zerknęła na chłopaka.
    - Nie potrafię czy też nie chce? - zapytała - No co kto tam lubi, jednak naprawdę marzy ci się takie życie? Każdy mniej lub bardziej lubi życie w ciągłej adrenalinie. Ja osobiście nie bawiła bym się i nie maskowała w tej niezbyt wygodnej "skorupie" ale to dużo bezpieczniejsze dla otoczenia a bycie kurierem tez ma swoje plusy.
    Zauważyła, że jest spięty.
    - Nudzi mnie czekanie na waszą ... znajoma. Lepiej by było, szczególnie dla niej by oddała zgubę, bo trochę mi się spieszy. Zrobisz w końcu coś z tym, czy mam sięgnąć po inne metody?

    OdpowiedzUsuń
  11. - a kto powiedział, iż mnie się nie trafia wybrzydzać?
    Popatrzyła na to widowisko chłodnym spojrzeniem. Koń miał charakterek, bez dwóch zdań.
    Jednak działo się tutaj coś więcej niż było widać na pierwszy rzut oka. Zmarszczyła brwi w zadumie. Nie chodziło bynajmniej o tę sytuacje, ale o szerszy obraz. Las zamilkł a to się nie zdarzało na takim odludziu. Zawsze jakieś stworzenie "mówiło" a tu zapadła złowieszcza cisza.
    Miała uciszyć parkę, gdy chłopak zemdlał.
    Pokręciła głową a potem uciszyła jego konia. Gwizdnęła na swego, by ten wrócił po czym sama przyklękła do ziemi. Wciąż miała wrażenie, że ktoś nadciąga. Podeszła do Bucefala prosząc go by stał nieruchomo, po czym bez trudności, jakby nic nie ważył zarzuciła chłopaka na grzbiet koński. Między czasie wiewiórce w końcu znudziła się gra w chowanego i wyszła z ukrycia. Przywołała i ją. Mogła to zrobić wcześniej, ale czasem lubiła patrzeć na udręki innych. Taka już była - nastoje to się pojawiały to znikały zależnie od sytuacji, no ale zaczęło jej się robić żal dzieciaka.
    Nadbiegł jej koń jednocześnie informując o zbliżającej się grupce mężczyzn, którym źle z oczu patrzyło.
    Westchnęła po raz któryś z rzędu myśląc ciężko, że ten dzień się chyba nigdy nie skończy. Przywołała resztki lodu osiadłego w lesie a potem sama dosiadła własnego konia.
    - trzymaj się blisko Bucefalu. - sięgnęła po wodze dalej nasłuchując a potem ruszyła.

    OdpowiedzUsuń
  12. Przez chwile stępowali, gdyż wolała nie przesadzać z głośnością. Nawet teraz krzywiła się na najlżejsze echo, które wywoływały końskie kopyta. Bucefal się denerwował. Gdyby go nie uspokajała to by zrzucił jeźdźca z grzbietu a na to nie było szans. Wiewiórka zaś stwierdziła, że schowa się u niej. Pakowała jej się na szyje tworząc szalik, ale zabrała ją stamtąd wsadzając do torby.
    Jechała przez jakiś czas normalnie udając, że z towarzyszem wybrali się na spacerek, jednakże w końcu ja przyuważono, zatem zrzuciła swobodna pozę i pogoniła konie do ostrego kłusa.
    Była skoncentrowana na drodze. Nie patrzyła na bliskie otoczenie. Zarejestrowała jednak, że chłopak się w końcu obudził.
    - z tej naszej czwórki tylko ja umiem mówić ludzkim głosem - zauważyła kąśliwie - miło zatem, żeś łaskawie się obudził, bo w tej chwili drzemki nie są wskazane. Bucefal wstrząsnął grzywa jakby się z nią zgadzając. - Liv to nie czas na zabawę. Siedź cicho i nie krepuj mnie. - powiedziała surowo do niej. - Gonią nas, to się dzieje! - przeklęła - Veloë! - krzyknęła na konie by je zmusić do większego wysiłku. Alinoe, bo tak się wabił jej koń, wspomagany był jej krwią, zatem nie miał trudności z podjęciem większego wysiłku. Gorzej było z Bucefalem. Widać po nim było, że dłużej nie wytrzyma, ale nie mogli się zatrzymać. Cwałować w nieskończoność się nie da. Jechali jeszcze przez jakiś czas. Gdy po jakimś czasie znowu zerknęła w tył, widok jej się nie spodobał. Bucefal będąc już na skraju wyczerpania potknął się. Szlag mu to. Zrobiła ostry zwrot. W caklem niezłym momencie, gdyż zauważyła jak horda orków, bo byli to oni szykowała się do wypuszczenia strzał.
    Wykorzystując wilgoć z otoczenia stworzyła lodowa barierę gruba na 10 centymetrów. Dzięki czemu miała czas podjechać. Zeskoczyła w biegu i zobaczyła paskudne rozcięcie na przednich nogach. Bolało go. Z braku czasu zrobiła mu na szybko lodowe okłady
    - Wsiadaj na mego konia młody. Zajmę się Bucefalem. Liv ty też. Bez dyskusji. - dodała widząc, ze chce się sprzeciwić. A w sumie to chcą. Liv tez chciała podyskutować a miała na głowie utrzymanie bariery i wyprowadzenie ich z tego miejsca w miarę szybko.

    [trochę ożywiłam tempo, bo przysypiałam lekko naginając role konia - sorki]

    OdpowiedzUsuń
  13. Posłał mu nieodgadniony wyraz twarz. A i owszem... zdążyła zauważyć i wyczuć od chłopaka to i owo, ale nie było czasu na roztrząsanie sprawy. Zresztą nie miała na myśli tylko i włącznie bawienie się w tłumacza. To były rozmowy "zwierzęce" na innym poziomie. Przy tak krótkiej bytności trochę się dowiedziała o nich samych. Oczywiście koń nie wszystko zrozumiał, ale dosyć długo przebywała wśród ludzi by sobie zobrazować całokształt.
    - poradzisz powiadasz - mruknęła - na moje oko to jest dosyć sporo grupa. A tyś już zużył niepotrzebnie swoją energię na marny pokaz. Ty już lepiej nic nie rób. - uniosła brew do góry - obawiam się, ze jestem bardziej nieprzewidywalna niż on - dodała - Alinoe, rimpa le! - nakazała stanowczym głosem. Alinoe przytaknął a potem zerwał się do biegu, gdy tylko jeździec znalazł się na grzbiecie. Po drodze przekazał Kino, żeby się mocniej trzymał.
    Isaris, kątem oka śledziła grupę orków. Byli jeszcze w sporej odległości zatem mogła się zająć nogami Bucefala.
    - ja wiem, że boli, mój słodki - powiedziała cicho - musisz mi zaufać chociaż troszkę - przykucnęła przy kończynach jednocześnie wyjmując z kieszonki flakonik z mazistym płynem. W wolnych chwilach bawiła się w czarodzieja używając własnych składników do przyrządzania mikstur na typowe rany. Miała już doświadczenia z Alinoe na początku ich znajomości, które łatwe nie były gdyż ten z natury był płochliwy a że czuć na zwierzęcym poziomie było od niej drapieżnika co wcale nie ułatwiało zadania.
    - to zapiecze tylko troszkę, ale będziesz mógł biegać szybciej. - Zrobiła to jak najdelikatniej się dało, ale i tak się spłoszył - No już dobrze - uniosła dłonie do góry - spokojnie. Zaraz zadziała. - dodała uśmierzając ból okładem lodowym.
    Wiedziała, że traci czas na zajmowanie się koniem, ale polubiła zwierzaka, no śmiała wątpić czy nawet gdyby byli w grupie to by dali radę. W tej sytuacji mogła tylko wrócić do swej postaci.
    Mając na swoja korzyść fakt, że gapiów nie miała, mogła popuścić hamulce i rozładować energie. Bogowie, jak tęskniła za swoim ja.
    - Bucefal, kel-hae taur - powiedziała do niego, gdyż lepiej było gdyby zrobił jej przestrzeń.
    Wyszła na polane jednocześnie kumulując własna moc do przeobrażenia. Troszkę zardzewiała na stare lata co dłużej trwało, nie mniej po chwili była w pełnej krasie. Powietrze wokół zgęstniało od lodowej pary, gdy tylko stanęła łapami na ziemi potrząsając łbem. Orki były bliżej aż stanęły jak wryte na jej widok. No raczej się nikt nie spodziewał tutaj smoka. Ani nie było to naturalne miejsce występowania ani w ogóle obecności kogoś z jej gatunku. Rozlicznych badań "naukowych" wynikało, że większość smoków zapadła w sen a reszta w tym smoki Chaosu bywały gdzieś tam w świecie w służbie zła. Jakkolwiek to inaczej nazwać. Oszacowała przeciwników. Większa część została tutaj, ale reszta korzystając z zamieszania przemknęła bokiem. Machnęła ogonem próbując ich dosięgnąć, ale do ataku zebrała się w końcu reszta ferajny. Miała świetną zabawę w zamienianiu ich w sople lodu, co nie umniejszało faktu że rzucali w nią tym co mieli. W ruch szły mierze i topory, ale nie dolatywały do niej, gdy zastosowywała mroźne podmuchy wiatru. Ryknęła na grupkę podchodząca od tyłu nagle wznosząc się do lotu by mieć większy zasięg manewru. Spuszczona gadzinka brykała do woli, do czasu gdy nie przyuważyła grupki blisko szczeliny, której była reszta "ekipy". Cóż chcąc nie chcąc zamroziła resztki swojej grupki po czym ja strzaskała, aby zrobić nagły zwrot i polecieć, nie zapominając o Bucefalu, którego poprosiła o wyjście i wzniosła do góry trzymając w łapie, co nie byt mu się spodobało, w stronę własnego konia i dzieciaka.

    OdpowiedzUsuń
  14. No trzeba było przyznać, że chłopak stanął na wysokości zadania. Trochę udało mu się załatwić, ale jeszcze ich zostało. na szczęście była już blisko. Machnęła parę razy skrzydłami i buchnęła z paszczy kłębami lodu formując je w pociski, którymi ostrzeliwała orki. Zignorowała oburzenia Bucefala, który trząsł się zimna i trochę ze strachu.
    -Oj wybacz. Taki lekki jesteś, ze prawie o tobie zapomniałam -powiedziała mu mentalnie na co on: No dzięki ci bardzo
    Zaśmiała się. No nie ma to jak smok z poczuciem humoru. No ale wracając do orków. Parę zmiotła ogonem wyrzucając je w powietrze. Paru trafiło do paszczy: A fuj... obrzydlistwo, a z reszty zrobiła lodowe figury, które także roztrzaskała. Po tym wszystkim zadowolona i mało co na jedzona, ale to poźniej, postawiła konia na ziemi ku jego uldze a sama zaś wypatrzyła dogodny punkt na skale by mogła przysiąść. W tym samym momencie przykłusował do niej Alinoe i zaczął się ocierać o skórę.
    - nic mi nie jest - mruknęła trącając paszczą bok. - Kino. z nogami Bucefala jest już lepiej. Tylko oszczędzaj je, bo jeszcze może trochę kuleć.
    Koń parsknął na nią obrażony, kuląc do siebie uszy i pokazał zęby, by w końcu odwrócić się i pokazać zad.
    - w torbie mam maść. Możesz wziąć chyba ze już nasza złośliwa wiewiórka skradła. Nie ładnie - dodała wpatrując się w kitę - Kino, własnie się na ciebie skarży. - zauważyła łagodnie a potem spoważniała - a co do ciebie... niczego dziś nie widziałeś. Rozumiesz? Bo jak się dowiem, żeś zaczął gadać to cie znajdę. A wiesz mi: raczej nie chcesz oglądać mego gniewu.

    OdpowiedzUsuń
  15. - coś musiało je wybawić.
    Wessała zimne powietrze z irytacji. Jako kurier przebywała tym lasem wiele razy i parę razy natknęła się na niewielkie liczby rożnych stworzeń, ale nie cale grupy.
    Potrząsnęła łbem nastroszając łuski od łba do ogona.
    - albo tez na coś się szykują - dodała układając skrzydła równo i schludnie, bo maniery przede wszystkim, gdy akurat nie polowała na posiłek.
    Nie skomentowała propozycji nawet ciekawa co teraz on zrobi. Ludzie bywali dziwną rasą.
    - my? Raczej ty? - warknęła - nie mam rąk, dziecko - zauważyła kąśliwie. Sama mogła mu powiedzieć jak wygląda sytuacja w okolicy bo podczas lotu widziała kilka grup, jakby wszyscy się na coś zbierali. Skrzywiła się lekko na niesłyszalny dla ludzkich uszu dźwięk, ale był znośny.
    - Ano wypadałby się ulotnić, fakt, ale obawiam się, że już na to za późno jest. Gryfony nadlatują z północy. Lepiej będzie przeczekać głębiej na tej skale. Konie są zmęczone i dalej nie poniosą a ja nie robię za podwózkę. Wejdź głębiej w szczelinę. Zabezpieczę ja.
    Obróciła się w stronę wejścia, aby go zamrozić na spora szerokość.

    OdpowiedzUsuń
  16. Prychnęła.
    - a ja z ciekawości pytam: czy zawsze do wszystkiego masz jakieś "ale"? - burknęła ziewając.
    Z chwila, gdy zablokowała przejście zrobiło się dużo ciemniej. Zimniej też, ale? Czy w grotach panował skwar?
    - ciesz się, że nie jestem innym typem, bo te chociaż śpią nie byłby tak uprzejme. na twoim miejscu mniej bym dyskutowała zważywszy na fakt, ze mimo wszystkiego sami nie jesteśmy - przypomniała - jak na tak wędrowny tryb jakim preferujesz powinieneś być już przygotowany na wszelkie niewygody. - odparła - to nie trzygwiazdkowa gospoda i gospodarz z kvasem na popitkę - złośliwie chuchnęła na niego ziąbem. Zwinęła się potem w kłębek niczym kot, Alinoe potruchtał do nie i sam przysiadł wtulając się w nią. Podobnie zrobił Bucefal, acz poruszał się jeszcze sztywno i tak samo sztywno machnął na nią ogonem a Liw? Ta to sobie zrobiła miejscowke w torbie, gdzie było najcieplej.
    Isa położyła głowę na łapach i na przemian to czuwała i nasłuchiwała, to sobie drzemała.

    OdpowiedzUsuń
  17. Gdy spał skrystalizowała tafle lodu do bardziej przejrzystej. Dzięki czemu chociaż trochę obserwowała co się działo na niebie. Korciło ją by zostawić tutaj wszystkich i poszybować w niebo. Rozprostować stare gnaty zanim na powrót zmieni się w człowieka. Ile to już setek lat minęło od opuszczenia Gór? Tak dawno, że powoli zacierały jej się twarze. Marzył się jej powrót, ale wiedziała, ze lepiej gdy jej nie ma na miejscu acz w każdej chwili mogli ja wezwać gdyby była potrzebna. A tak - utknęła tutaj z elfem i jego zwierzakom.
    Przymrużyła oczy ponownie zasnuwając lustro mgłą. Na razie było spokojnie - nie wyczuwała większego zagrożenia. Liv jak to ona, wyspana i żwawa postanowiła "przeszukać" torby w poszukiwaniu jedzenia. Buchnęła na nią kłębami chłodnego powietrza, gdy zobaczyła ja przy swoich torbach.
    Ja ci radze zostawić, inaczej zrobię z ciebie wykałaczkę ostrzegła rudą kitę obserwując ja spod wpółprzymkniętych oczu, na co w odwecie usłyszała wyrażenie myśli. Ziewnęła głośno ignorując echo niosące się po szczelinie. Przeniosła ciężar ciała na drugą stronę aby poprawić ułożenie łusek, w miejscu gdzie miała skaleczenie, po którym teraz śladu nie było. Czasem transformacje pomagała w leczeniu, ale nie zawsze.
    Odetchnęła - chociaż ten problem jest z głowy. Pozostał obecny, który się obudził i usiadł.
    Odwróciła głowę w jego stronę pokazując garnitur pokaźnych zębisk w przestrodze, by się zbytnio nie zbliżał.
    - wyspałeś się? - odpowiedziała pytaniem. No własnie po co? - Mogę w każdej chwili naprawić... błąd, Kino. To się da załatwić jednym klapnięciem zębisk. Nie prowokuj mnie zatem. I siedź cicho. - czuła lekkie wibracje skały. Lepiej nie gadać było zbyt głośno, bo nie po to zabunkrowali się w tej niezbyt wygodnej szczelinie, by teraz szlag trafił maskaradę. Uniosła się trochę podchodząc do tafli, którą ponownie zeszkliła na wysoki połysk.
    - nie jesteśmy sami. - mruknęła w razie czego będąc w pogotowiu. Zamilkła na dłuższą chwile. Zaczynała być głodna a tu samo jedzenie się pchało. Czekała na rozwój zdarzeń w miedzy czasie racząc mu odpowiedzieć na pytanie, które zadał.
    - Zacznijmy od tego, że Liv ma lepkie ręce, więc jest bezpośrednio winna a poza tym to jesteśmy do siebie podobni.

    OdpowiedzUsuń
  18. [wiem, ale nie zapomnij, że w ciemnościach barwy i odcienie inaczej wyglądają]

    Uśmiechnęła by się gdyby mogła, ale i tak byłaby to marna imitacja uśmiechu. Posłała mu nieodgadnione spojrzenie aby odwrócić się w stronę jedynego wejścia.
    Blisko, ale nie do końca Kino - przesłała mu myśl, bo wolała zachować milczenie, gdyż mieli gości. - Ja po prostu nie znam swojej rodziny, mam tylko przyszywana, która była innego gatunku. A teraz się skup, bo może być gorąco... albo chłodno, zależy od punktu widzenia. Mamy towarzystwo
    - Alinoe, tamwe - kiwnęła łbem na Bucefala. Co w wolnym tłumaczeniu mówiło, ze ma go zabrać ze sobą, aby zawrócić w jej stronę i usadzić w odpowiednim miejscu na grzbiecie. Sama przyparła się jak mogła bliżej podłoża, by mogły na nią wskoczyć. Opornie szło, ale prosiła o pośpiech kilka mantykor właśnie przyklapnęła na skraju skały i chociaż po prawdzie nic nie widziało w głębi szczeliny, ale przezorny ubezpieczony.
    - Kino, żeby było jasne, nie zgrywaj bohatera. Pozwalam ci wejść, acz z góry uprzedzam, że lot nie będzie przypominał w niczym jazdy konnej. Zabierz wszystkie rzeczy i przytrzymaj się łusek, gdyż będzie "ostro". Pośpiesz się!

    OdpowiedzUsuń
  19. Zaśmiała się w duchu.
    -Trochę na to za późno. Jesteś młody, więc brak ci jeszcze doświadczenia w skrywaniu myśli - zauważyła. - Twa historia jest pewnie zajmująca nie mniej, ale nie czas na rozpamiętywanie przeszłości. Mamy przeprawę ucieczkową a niestety przyciągnę uwagę zauważyła z lekką przyganą.
    - Na litość boska, pospiesz się. Im lepsze zaskoczenie tym lepsza potem obrona. - westchnęła czując miłe mrowienie w miejscu, który ją irytował na tyle, że nie mogła się tam dostać w żaden sposób a teraz problemik rozwiązany. Aż napięcie jej zeszło.
    - przestań tyle analizować - ofuknęła - Bo cię tu zostawię na pastwę losu - zagroziła - właź póki jeszcze mam ochotę robić za wielbłąda a piekło to na pewno jakieś będzie, gdy się zorientują, ze istnieje - zauważyła smętnie.
    Bogowie miejcie dla mnie litość, bo zaraz sama zrobię jemu krzywdę i skończy się biadolenie - wzniosła oczy w sufit.
    - tracimy tylko czas. - wygięła szyje w stronę koni - wiem, za dużo w nim rozważań w nieodpowiedniej chwili i tak, macie racje. Dostanie na tyłek.
    Warknęła na niego by się w końcu z łaski swojej ruszył. Zapowiadało się ciekawie i będzie mogła w końcu wrzucić coś na ząb niż kupować w gospodach żarcia na dwa stoły. O ile komuś z irytacji nie podskubie nóżek.
    - szybciej, wchodzą głębiej.- fuknęła.

    Isa

    OdpowiedzUsuń
  20. Przestała na niego zwracać uwagę. Trochę ja denerwowało, że go nosi na grzbiecie, ale cóż. Sama nalegała. Zdawała sobie sprawę, że kryjówka prędzej czy później przestanie nią być, zatem lepiej było pryskać. Elektryczność? Hmm przeżyje... W końcu latanie podczas burzy było podobnym zjawiskiem.
    Potrząsnęła głową. Bezsensowny akt popisówki.
    Sama wycofała się do samej ściany, niwelując resztki lodowej bariery a potem puściła się z prądem wystrzeliwując się jak z procy. Nie zamierzała walczyć, gdyby nie było potrzeby. Teraz mogła spokojnie rozprostować skulone dotąd skrzydła. Machnęła parę razy, aby rozładować napięcie mięśniowe w kończynach jednocześnie rozglądając się w sytuacji, która nie wyglądała zbyt dobrze. Czasem wkurzał ja jej koloryt skóry, który przypominał latarnie. Największy problem miała z maskowaniem. Dla wprawnego oko była widoczna z oddali co nie pomagało w życiu.
    Zrobiła zwrot w bok, gdyż któryś z gryfonów ją przyuważył. Przyspieszyła generując zamieć śnieżna, która posłała w niego. Kolejny unik i zwrot i znalazł się w szczekach nim się zorientował co się dzieje. Ściągnęła uwagę innych - zauważyła ruch z obu stron. Latające stworzenia pomknęły za nią.
    Ryknęła w najbliższą kilkuosobowa grupkę zimnym azotem, który od razu zamroziła. Jedna z mantykor znalazła się przy ogonie, którą nie zauważyła do chwili zadrapania. Potem z całej siły strzepnęła ja, aby rzucić w kolejna. Od czasu do czasu pojawiały się inne rany i zadrapania, ale nie przebiły skory zbyt mocno.
    Kierowała się w stronę chmur, aby się ukryć i zebrać myśli. Coś tu się działo czego nie rozumiała. Nie żeby ja interesowały problemy innych, miała swoje i podstawowa potrzebę zapewnienia kontynuacji gatunku zanim sama zaśnie na długie wieki.

    OdpowiedzUsuń
  21. Kątem oka dostrzegła ruch, gdy szybowała kołując nieco w chmurach, aby odsapnąć. Prawie już zapomniała, ze nie jest tu sama i chcąc nie chcąc ujawniła ogólna obecność swego gatunku, który rzekomo już nie istniał pomijając te nieliczne smoki, które nie spały oraz te spaczone chaosem. A teraz w odruchu zrobiła tak silny zwrot, ze "ładunkiem" wstrząsnęło.
    -Kino, na litość Bogów wszelakich, chcesz nas wszystkich zabić?? klapnęła zębiskami z irytacji, wyrównując lot. Zmieniła kierunek lotu zniżając się do chmur, by się w nie wtopić i z wilgoci uformować kryształki lodu, które oblepiała pokaleczone ciało. Przymknęła oczy z westchnieniem, gdy przyjemnie chłodziło, jednak nie trwała w tym zawieszeniu zbyt długo. Nadal była głodna a przemianę dalej czuła mimo, że było to kilka godzin wcześniej i do tej pory była cierpliwa. Jednak i tak musiała coś na ząb wrzucić. Zerknęła za siebie, by sprawdzić jak tam się trzymają konie aby zrobić zwrot i zacząć pikować w dol dosyć szybko. Gromadząc lód, otworzyła paszcze i buchnęła w grupkę gryfonów, która przyuważyła.
    Zabawę czas odnowić. Po drodze zjadając co mniejsza sztukę, waląc ogonem, albo typowo zamrażając sukcesywnie przerzedzając przeciwników, nie rzadko dostając nowe rany, zadrapania lub podobne.
    Zaczynało robić się późno. Trzeba było się zwijać. A najlepsza zasłoną była mgła, która przerobiła z chmury, dzięki czemu widoczność była zerowa i miała czas na odwrót. Suszyło ja, zatem gdy tylko wypatrzyła wodę zniżyła lot, aby się napić w locie aż poleciała dalej wyłapując mocno zalesiony teren na odludziu, gdzie mogła wylądować bez nerwów, że się ktoś plącze. Kołowała na chwile, aby się rozeznać, nim w końcu przysiadła na ziemi.

    OdpowiedzUsuń
  22. Posłała mu zbolałe spojrzenie, ale nic nie powiedziała, gdy tylko wylądowali.
    - Ostrzegałam, że to nie będzie wygodny rejs orszakiem - odgryzła mu się za poprzedni komentarz - i... - spojrzała na konie, którym kazała zejść aby skończyć myśl - kurczaki tez od czasu do czasu zjadasz, zatem nie rób tak zbolałej miny. Módl się, by nie pomyślały o pogoni albo czymś podobnym, bo wtedy byłoby przesrane - zauważyła poważnie - a teraz zaopiekuj się moim koniem. Nie długo wrócę. Muszę sprawdzić, czy teren czysty - dodała jednocześnie ponownie machając skrzydłami by wznieść się w powietrze.
    Parę machnięć dalej a była już malutkim punkcikiem na niebie. Przez chwile kołowała nim odbiła w gore i w bok wpatrując się w niebo w poszukiwaniu chmur, co po części było prawdziwe, ale tak naprawdę musiała pobyć sama i dorwać jeszcze parę sztuk jedzenia, by miała energie do powrotu ludzkiej formy.
    Nie liczyła czasu ile upłynęło, gdy jej nie było, ale w końcu wróciła przy okazji strącając parę młodych drzewek na glebę.
    - zardzewiałam na stare lata - mruknęła do siebie najedzona i napita. Po bokach i w paru innych miejscach z ran sączyła się jeszcze krew, ale nie zwracała uwagi na to. - Jesteśmy na odludziu, w promieniu kilku kilometrów nie ma osad - powiedziała do niego - widzę, żeś ognisko rozpalił. W sumie dobra myśl. Przyda się niektórym trochę ciepła. - zaśmiała się mając szczególnie jego na myśli.

    [tak sobie myślę... Kino miał już jakaś partnerkę albo kogoś bliskiego, z którym myślałby ze stracił kontakt? bo se myślę by walnąć nowa postać ;p]

    OdpowiedzUsuń
  23. 58 years old Dental Hygienist Travus Cameli, hailing from Beamsville enjoys watching movies like "Sea Hawk, The" and Watching movies. Took a trip to Harar Jugol and drives a LS. przegladaj strone

    OdpowiedzUsuń